Pod wysokimi Taurami
W austriackiej dolinie Gastein jest gdzie jeździć na nartach i jest co robić po zejściu ze stoku. To miejsce, gdzie dobrze poczują się początkujący i zaawansowani, dzieci i starsi, a nawet Ci, którzy lubią nocne rozrywki, a na narty przyjechali tylko dla towarzystwa – przekonuje Dariusz Rostkowski.
Na zimowy urlop na nartach decyduje się coraz więcej Polaków – czasami kosztem letnich wakacji. I mają rację – tydzień szusowania na stoku jest o wiele cenniejszy dla organizmu niż dwa tygodnie wylegiwania się pod palmami. Przyznają to lekarze i… sami narciarze. Bo czy jest coś przyjemniejszego niż swobodny zjazd dobrze przygotowaną trasą, wśród pachnących świerków, z widokiem na skaliste szczyty?
Jeśli chcemy być pewni ośnieżonych stoków, najlepiej wybrać się w Alpy – koszt pobytu jest taki sam jak w Tatrach czy Karkonoszach, a różnorodność tras nieporównywalnie większa. Najbliżej granicy Polski leżą austriackie narciarskie ośrodki na Ziemi Salzburskiej. Do niedawna największą popularnością cieszyły się okolice Kaprun i Zell am Zee – tam w sezonie język polski słychać było niemal równie często co niemiecki. Po ubiegłorocznej katastrofie jadącej w tunelu kolejki szynowej (zginęło ponad sto osób) turyści zaczęli wybierać inne kurorty.