Wśród Indian i kowbojów
Ameryka to kraj emigrantów. Każdy, kto tu trafił, przywiózł ze starej ojczyzny własną tradycję muzyczną. Dodając do tego kulturę autochtonów otrzymujemy niezwykle skomplikowaną układankę. Z jednej strony mamy czyste gatunki regionalne: nigdzie na świecie nie znajdziemy tylu zespołów grających konserwatywną muzykę irlandzką czy góralską. Z drugiej – przenikające się tradycje zaowocowały bluesem i jazzem (muzyka przybyszów z Afryki i Karaibów), oraz stylem country (mieszanka europejska z przewagą celtycką). Do „dziedzictwa narodowego” wpisano też amerykańską muzykę popularną: styl na pograniczu klasyki i jazzu ze szczyptą włoskiej melodyjności i żydowskiej wirtuozerii. Przedstawicielem tego nurtu był chociażby George Gershwin. Do najmniej znanych muzycznych kultur amerykańskich zaliczyć można Indian i Cajunów. Pierwsi, przez lata lekceważeni, dziś sprzedają swoją kulturę turystom. Cajunowie zaś, potomkowie francuskich osadników z Luizjany, nieubłaganie asymilują się z anglojęzyczną większością.